Jeszcze niedawno byli tacy, którzy wieszczyli, że Artjoms Rudnevs wróci do Lecha Poznań. A to dlatego, że nie odnalazł się w Bundeslidze. W piątek Łotysz pokazał, że niektórzy nie powinni pisać o piłce, bo albo się na niej nie znają, albo rzetelność przesłoniły im słupki sprzedaży.
Śmiali się z tych doniesień w Lechu, śmiał się też pewnie Rudnevs. Nie wiem, czy ktoś napastnika zapytał o ewentualny powrót do Lecha. Jeśli nie, to łotewski snajper co i rusz udziela konkretnych odpowiedzi. W piątek nawet dobitnie. Strzelił dwa gole przeciwko Hoffenheim i ma 6 trafień na koncie. A do tego 3 asysty.
Nikt mi nie powie, że Hamburger SV zdecydydowałby się wypożyczyć do Ekstraklasy, czyli pozwolić zrobić krok w tył, swojemu najskuteczniejszemu (obok Heung-Mina) zawodnikowi. Szczególnie, że HSV po słabszym początku jest teraz w górnej połówce tabeli, a spłaszczenie stawki powoduje, że może nawet myśleć o europejskich pucharach.
Szybciej więc do HSV trafiłby kolejny piłkarz Lecha (tylko który, skoro w "Kolejorzu" bida... Może ten utalentowany Linetty? Bo chyba nie Trałka, Murawski czy Ślusarski) niż Rudnevs znowu zamelduje się przy Bułgarskiej. Łotysz szybciej spojrzy w kierunku Dortmundu lub Anglii, Hiszpanii, Włoch niż sprawdzi połączenia do Poznania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz