Niby król może wszystko, ale to, co wymyślił Ireneusz Król, przechodzi ludzkie pojęcie. Za Łukasza Teodorczyka mógł dostać 2 mln funtów. Zamiast podać numer konta, wypalił, że chce więcej.
Mogli się dogadać, jak to między monarchami. Queens Park Rangers zaproponowali bowiem Królowi dwa miliony funtów za napastnika. Pan na włościach Konwiktorska, gdy usłyszał sumę, uznał, że jako King może zażądać więcej.
Król wycenił Teodorczyka na 4 miliony funtów. Reakcji Anglików nie znam, ale wydaje mi się, że mogło paść coś w stylu "Fool" (ang: głupek - przyp. red.). Gdyby zakurzone karty historii poprzewracać, to nie jest wcale trudno stwierdzić, że często król był w pakiecie z "fool". Nie sposób tego było rozdzielić.
Nasz swojski król, nie żaden zakanałowy king, swoich podwładnych ceni. To fajnie, ale aż strach pomyśleć, gdyby pod choinką znalazł kartę zawodniczą Roberta Lewandowskiego. 50 mln funtów? Tyle krzyknąłby na początek i księżniczkę! Prawdziwą, a nie żadną Pippę.
Dwa mln funtów było za mało. Kto wie jednak, czy zimą nie wystarczy połowa tej kwoty. Jak wieść pod zamkiem niesie, to w monarszym skarbcu pustki bywają. A gdy dno się pokaże całkowicie, to TEO-logiczne będzie sprzedanie 21-letniego napastnika, który jesienią strzelił 5 goli w 13 meczach...
piątek, 30 listopada 2012
czwartek, 29 listopada 2012
A może tak donosik...
Patrik Mraz to kolejny piłkarz w Ekstraklasie, który "poszedł w tango". Moussa Yahaya, Elton Brandao, Łukasz Skorupski i Aleksander Kwiek w "Meduzie z Lornetą...". Po treningach czasem trzeba odreagować. Jedni wybierają "sweet focie" w galeriach handlowych, inni kino, rzadziej teatr, ale jest też spora grupa, która lubi przyjąć napoje, które w wielkich sklepach przeważnie stoją niedaleko obok tak zalecanych sportowcom izotoników.
Mraz wybrał tę ostatnią opcję. Obrońca Śląska Wrocław niedawno został zawieszony w prawach zawodnika. I tu dochodzimy do sedna spraw. Piłkarza ukarano po... donosie od jego klubowych kolegów. Profesjonaliści, którym zależy, by jeden "baletmistrz" nie niweczył ich wysiłków? To brzmi dumnie. Problem w tym, że taka zagrywka MUSI naruszyć integralność szatni. Mimo pozornego scalenia w walce z problemem.
Od teraz każdy piłkarz Śląska będzie patrzył na wielu kolegów podejrzliwie. "A może ten dupek coś knuje..." - taka myśl na pewno pojawi się w głowach zawodnika, gdy spojrzy na przegrywającego z nim rywalizację gracza.
Takie sprawy, jak ta Mraza, powinien wyłapywać, dostrzegać i rozwiązywać trener. Przy udziale władz klubu. Stanislav Levy skupił się chyba jednak ostatnio na zmianie swojego "looku" i nie zauważył problemu. A może w imię solidarności czesko-słowackiej postanowił przymknąć zmęczone oko? Po donosie wyjścia już nie miał. Musiał poinformować władze klubu, inaczej sam mógłby stracić pracę. Tym bardziej, że wyniki nie bronią go tak, jak leczą medycy z Leśnej Góry. W trzech ostatnich operacjach udało się nie stracić całkowicie tylko jednego pacjenta, chociaż i to było blisko, gdyby Jagiellonia miała jeszcze pięć minut i nie grała w końcówce w "dziewiątkę".
Z niecierpliwością czekam na kolejne komunikaty z Wrocławia. Coś czuję, że w zespole mistrza Polski wybuchnie jeszcze kilka bombek. "MRAZ-na" była pierwszą tak dużą. Kto następny? Może Cristian Omar Diaz, który podobno też nie prowadzi się zbyt sportowo. O nieumiarkowanym piciu nie słyszałem, ale o obfitych "śniadaniach mistrza" już tak.
Mraz wybrał tę ostatnią opcję. Obrońca Śląska Wrocław niedawno został zawieszony w prawach zawodnika. I tu dochodzimy do sedna spraw. Piłkarza ukarano po... donosie od jego klubowych kolegów. Profesjonaliści, którym zależy, by jeden "baletmistrz" nie niweczył ich wysiłków? To brzmi dumnie. Problem w tym, że taka zagrywka MUSI naruszyć integralność szatni. Mimo pozornego scalenia w walce z problemem.
Od teraz każdy piłkarz Śląska będzie patrzył na wielu kolegów podejrzliwie. "A może ten dupek coś knuje..." - taka myśl na pewno pojawi się w głowach zawodnika, gdy spojrzy na przegrywającego z nim rywalizację gracza.
Takie sprawy, jak ta Mraza, powinien wyłapywać, dostrzegać i rozwiązywać trener. Przy udziale władz klubu. Stanislav Levy skupił się chyba jednak ostatnio na zmianie swojego "looku" i nie zauważył problemu. A może w imię solidarności czesko-słowackiej postanowił przymknąć zmęczone oko? Po donosie wyjścia już nie miał. Musiał poinformować władze klubu, inaczej sam mógłby stracić pracę. Tym bardziej, że wyniki nie bronią go tak, jak leczą medycy z Leśnej Góry. W trzech ostatnich operacjach udało się nie stracić całkowicie tylko jednego pacjenta, chociaż i to było blisko, gdyby Jagiellonia miała jeszcze pięć minut i nie grała w końcówce w "dziewiątkę".
Z niecierpliwością czekam na kolejne komunikaty z Wrocławia. Coś czuję, że w zespole mistrza Polski wybuchnie jeszcze kilka bombek. "MRAZ-na" była pierwszą tak dużą. Kto następny? Może Cristian Omar Diaz, który podobno też nie prowadzi się zbyt sportowo. O nieumiarkowanym piciu nie słyszałem, ale o obfitych "śniadaniach mistrza" już tak.
środa, 28 listopada 2012
Pierwszy rajd po skrzydle
W sportowych mediach latam już kilka lat. Znam je całkiem dobrze i wiem, że czytelnicy sroce spod ogona nie wypadli. Dlatego ten blog będzie inny niż wiele piłkarskich przekaźników. "Wrzutka ze skrzydła" będzie dostarczała Wam informacji w różnym stylu. Od krótkich, ostrych, ciętych "piłek", po te dośrodkowane po skomplikowanym dryblingu, ograniu kilku rywali i zagrane na na "długi słupek".
Czy wcielicie się w rolę napastnika i wykorzystacie wrzutkę, czy też może przyjmiecie funkcję obrońcy i wykopiecie piłkę daleko, hen daleko? Tak czy inaczej spodziewajcie się, że za chwilę znowu będziecie musieli decydować...
Czy wcielicie się w rolę napastnika i wykorzystacie wrzutkę, czy też może przyjmiecie funkcję obrońcy i wykopiecie piłkę daleko, hen daleko? Tak czy inaczej spodziewajcie się, że za chwilę znowu będziecie musieli decydować...
Subskrybuj:
Posty (Atom)