Niby król może wszystko, ale to, co wymyślił Ireneusz Król, przechodzi ludzkie pojęcie. Za Łukasza Teodorczyka mógł dostać 2 mln funtów. Zamiast podać numer konta, wypalił, że chce więcej.
Mogli się dogadać, jak to między monarchami. Queens Park Rangers zaproponowali bowiem Królowi dwa miliony funtów za napastnika. Pan na włościach Konwiktorska, gdy usłyszał sumę, uznał, że jako King może zażądać więcej.
Król wycenił Teodorczyka na 4 miliony funtów. Reakcji Anglików nie znam, ale wydaje mi się, że mogło paść coś w stylu "Fool" (ang: głupek - przyp. red.). Gdyby zakurzone karty historii poprzewracać, to nie jest wcale trudno stwierdzić, że często król był w pakiecie z "fool". Nie sposób tego było rozdzielić.
Nasz swojski król, nie żaden zakanałowy king, swoich podwładnych ceni. To fajnie, ale aż strach pomyśleć, gdyby pod choinką znalazł kartę zawodniczą Roberta Lewandowskiego. 50 mln funtów? Tyle krzyknąłby na początek i księżniczkę! Prawdziwą, a nie żadną Pippę.
Dwa mln funtów było za mało. Kto wie jednak, czy zimą nie wystarczy połowa tej kwoty. Jak wieść pod zamkiem niesie, to w monarszym skarbcu pustki bywają. A gdy dno się pokaże całkowicie, to TEO-logiczne będzie sprzedanie 21-letniego napastnika, który jesienią strzelił 5 goli w 13 meczach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz