OBECNIE
Przemysław Tytoń? Słabiak...
Wojciech Szczęsny? Słabiak...
Łukasz Załuska? Słabiak...
Artur Boruc? Słabiak...
Tomasz Kuszczak? Słabiak...
Teraz idolem bramkarskim Polski jest Łukasz Fabiański! Już widziałem wpisy i komentarze po meczu Arsenalu z Bayernem (Fabiański zagrał 90 minut, nie puścił gola, zanotował 2-3 bardzo dobre interwencje), że Waldemar Fornalik pośpieszył się z powołaniami na mecz z Ukrainą! Ba, że Fabiański jest najlepszym rozwiązaniem i Boruc oraz Szczęsny mogliby go podziwiać z trybun Stadionu Narodowego.
Tyle "kibice". Swoje dorzuciły też media, pisząc o fenomenalnym występie, kapitalnym meczu i cudownych interwencjach. Można byłoby pomyśleć, że Fabiański zagrał mecz życia. Nic takiego się jednak nie zdarzyło. Były piłkarz Legii Warszawa bronił dobrze, ale nie miał zbyt wiele pracy, a interwencję na światowym poziomie zanotował jedną - przy strzale Robbena.
W Polsce, ale nie tylko, szybko wynosi się piłkarzy na piedestał. Fabiański z wyśmiewanego do niedawna rezerwowego stał się bohaterem. Dla wielu przysłonił nawet wybranego kilka chwil wcześniej papieża.
Fabiańskiemu trzeba życzyć jak najlepiej, bo to porządny bramkarz i fajny człowiek. Dlatego wierzę, że nie zachłyśnie się jednym występem i kilkoma pochlebnymi komentarzami - a szczególnie tymi w polskich mediach i polskich "znawców".
piątek, 15 marca 2013
środa, 13 marca 2013
Ekspert chciałby rządzić w polskiej piłce. Skromny trener sprowadził go na ziemię
Można krytykować Szpakowskiego, można śmiać się z "dziennikarza sportowego" Kurzajewskiego, ale to, co robi Pan Roman Kołtoń to katastrofa. To tacy ludzie są takim samym problemem polskiej piłki, jak korupcja, brak baz treningowych i słabi piłkarze.
Kołtoń od dawna ma swoją wizję świata i stara się do niej przekonać wszystkich dookoła. Udaje mu się to mizernie. Nic dziwnego. W ostatnim "Cafe Futbol" dał kolejny popis. I tylko pozostaje się cieszyć, że trener Piotr Stokowiec nie dał się sprowokować.
Gdyby swoje dorzucili jeszcze Mateusz Borek i Wojciech Kowalczyk, to Stokowiec powinien wyjść ze studia. Całe szczęście obaj nieweszli spadli na poziom Kołtonia. "Mati" i "Kowal" nie poparli Kołtonia
Zachowanie Kołtonia w stosunku do gościa było skandaliczne. A wcielenie się w role adwokata Euzebiusza Smolarka było żenujące. Gdyby nie to, że "Ebi" nie bardzo lubi takie zabawy (pamiętacie, jak próbował go "poderwać" Arboleda), to Kołtoń powinien spróbować się umówić ze Smolarkiem na randkę.
Póki tacy ludzie są "ekspertami", to w polskiej piłce nie będzie dobrze. Kołtoń w reprezentacji widziałby bowiem dalej Smolarka, którego sam by powołał, gdyż najchętniej byłby prezesem PZPN, szefem Ekstraklasy SA, selekcjonerem, trenerem wszystkich klubów Ekstraklasy, arbitrem i dziennikarzem. Kompleksy? Poniżej filmik z "walki" ze Stokowcem, a także "dwie książki o reprezentacji" i inne "kołtoniki".
Kołtoń od dawna ma swoją wizję świata i stara się do niej przekonać wszystkich dookoła. Udaje mu się to mizernie. Nic dziwnego. W ostatnim "Cafe Futbol" dał kolejny popis. I tylko pozostaje się cieszyć, że trener Piotr Stokowiec nie dał się sprowokować.
Gdyby swoje dorzucili jeszcze Mateusz Borek i Wojciech Kowalczyk, to Stokowiec powinien wyjść ze studia. Całe szczęście obaj nie
Zachowanie Kołtonia w stosunku do gościa było skandaliczne. A wcielenie się w role adwokata Euzebiusza Smolarka było żenujące. Gdyby nie to, że "Ebi" nie bardzo lubi takie zabawy (pamiętacie, jak próbował go "poderwać" Arboleda), to Kołtoń powinien spróbować się umówić ze Smolarkiem na randkę.
Póki tacy ludzie są "ekspertami", to w polskiej piłce nie będzie dobrze. Kołtoń w reprezentacji widziałby bowiem dalej Smolarka, którego sam by powołał, gdyż najchętniej byłby prezesem PZPN, szefem Ekstraklasy SA, selekcjonerem, trenerem wszystkich klubów Ekstraklasy, arbitrem i dziennikarzem. Kompleksy? Poniżej filmik z "walki" ze Stokowcem, a także "dwie książki o reprezentacji" i inne "kołtoniki".
Subskrybuj:
Posty (Atom)