Waldemar Fornalik powołał kadrę na mecz z Rumunią. Mógł wziąć piłkarzy z Ekstraklasy. I szybko zaczął się lament, że powołał niespełna 18-letniego Mariusza Stępińskiego.
Lament miesza się oczywiście z brawami dla Fornalika za odwagę. Sam jestem w tej drugiej grupie, a narzekania tylko mnie wkurwiają.
Fornalika krytykują bowiem głównie osoby, które o zawodnikach wiedzą tyle, ile powiedzą im liczby na 90minut.pl. Wejdzie taki, popatrzy, że Stępiński strzelił 3 gole jesienią i zaczyna sączyć jad. "Czemu nie ma Ślusarskiego, który strzelił jesienią 8 gol?", "Gdzie jest Maciej Korzym?" - piszą internauci, podważając zasadność powołania Stepińskiego.
Oczywiście tym samym krytykom nie przeszkadzało powoływanie Arkadiusza Milika, tylko rok starszego od Stępińskiego. To w dużym stopniu oni domagali się, by Milika wypuścić na Anglików. Ale za byłym już napastnikiem Górnika Zabrze stały według "znawców" liczby - piłkarz, który został zawodnikiem Bayeru Leverkusen, na początku sezonu imponował skutecznością.
Pewnie mało kto w tym momencie uwierzy, bo przecież liczby tego nie potwierdzają, że Stępiński to większy talent niż Milik. Oczywiście niekoniecznie zrobi większą karierę, ale wachlarz jego możliwości jest bez wątpienia bardziej rozłożysty. Fornalik to dostrzegł i powołał chłopaka na TOWARZYSKIE spotkanie. W ten sposób być może stworzy sobie zawodnika, na którego będzie mógł liczyć w przyszłości. Niekoniecznie już na Wembley, ale gdybyśmy awansowali na mundial do Brazylii... A co zyskałby selekcjoner powołując Ślusarskiego? Miano bohatera.... kilku żartów o sobie.
Stępińskiemu kibicuje i mam nadzieję, że po meczu z Rumunią ci, którzy teraz narzekają, będą pierwsi wypinali piersi po orderu i będą pisali, że przecież wiedzieli, jakim to talentem jest Stępiński. Póki co polecam im transmisję, to będą wiedzieli nie tylko ze zdjęć jak wygląda zawodnik Widzewa Łódź.
czwartek, 17 stycznia 2013
Szkoła jest, ale uczniowie w większości trójkowi...
Polska szkoła bramkarska - takie termin uknuto kilka sezonów temu. Nasi specjaliści od łapania piłki byli wysoko cenieni w Europie. Obecnie poza Wojciechem Szczęsnym nie mamy nikogo regularnie broniącego w dużym klubie, ale polskich golkiperów w Europie i tak jest sporo.
Szczęsny w Arsenalu, Kuszczak w Manchesterze United, a do tego jeszcze Artur Boruc np. w FC Barcelona. Wszyscy jako podstawowi bramkarze tych wielkich klubów. Balon oczekiwań polskich kibiców był dmuchany do granic możliwości. W końcu pękł...
Polscy bramkarze nadal są cenieni w Europie, ale szybko okazało się, że inne kraje nadrobiły dystans i produkują nawet lepszych "łapaczy".
Obecnie tylko Wojciech Szczęsny broni regularnie w znaczącym klubie Starego Kontynentu. Trzeba jednak przyznać, że Arsenal na najwyższej półce europejskiej już od kilku sezonów nie jest ustawiany. Do Relau, Barceony, Manchesteru City i Manchesteru United "Kanonierzy" trochę tracą.
Zmiennikiem Szczęsnego w Arsenalu jest Łukasz Fabiański. Były legionista utknął w klubie z Londynu, gdzie krąży między ławką rezerwowych, a gabinetami lekarzy. Gdy bywa zdrowy, to i tak nie dostaje szanse od Wengera. Czas spojrzeć prawdzie w oczy i porzucić plany podboju Europy.
W pewnym momencie taką decyzję podjął Tomasz Kuszczak. Wyrwał się z Manchesteru United i wylądował w 2. lidze. Związał się z Brighton&Hove Albion. Gra regularnie, broni dobrze, ale do piłki przez wielkie "P" raczej już nie wróci.
Podobnie jak Artur Boruc, który wylądował w Southampton. Po początkowych kłopotach w ekipie "Świętych" ostatnio zaczął bronić. Liczę, że wreszcie pożegnał wszelkie kłopoty i jeszcze będzie błyszczał w Premier League.
Niestety na ławce rezerwowych wylądował Przemysław Tytoń. Polski bohater Euro 2012 stracił miejsce w składzie PSV Eindhoven i dostał zgodę na odejście. Wątpliwe, by wylądował w silniejszym klubie. Raczej zanotuje drogę, którą przeszedł Paweł Kieszek. Były golkiper Polonii Warszawa był w FC Porto, a teraz znowu gra w słabszym klubie - Vitorii Setubal. Wracając do Holandii, to w byłym klubie Tytonia, Rodzie Kerkrade, nieźle spisuje się Filip Kurto. Jego zmiennikiem jest Mateusz Prus.
Od kilku sezonów w Norwegii gra Piotr Leciejewski. Mówiło się, że może nawet zagrać w tamtejszej reprezentacji, ale ostatecznie nic takiego się nie wydarzyło. 28-letni bramkarz Brann Bergen prezentuje się solidnie, ale pozostanie lokalną gwiazdą. Jak Dawid Pietrzkiewicz w Azerbejdżanie lub Radosław Cierzniak w Dundee United. "Mandarynki" miło wspomina zapewne Łukasz Załuska, który po transferze do Celtiku Glasgow wysiedział sobie miejsce na ławce rezerwowych. Taką samą pozycję od kilku miesięcy przyjmuje Wojciech Pawłowski. Utalentowany bramkarz jest trzecim golkiperem Udinese Calcio. Czy w którymś momencie podbije Serie A? Czymś więcej niż umiejętnościami lingwistycznymi...
Niektórzy Polscy bramkarze w Europie:
ANGLIA:
Bartosz Białkowski (Notts County)
Artur Boruc (Southampton FC)
Artur Krysiak (Exeter City)
Tomasz Kuszczak (Brighton&Hove Albion)
Grzegorz Sandomierski (Blackburn Rovers)
AZERBEJDŻAN:
Dawid Pietrzkiewicz (Simurq Zaqatala)
Łukasz Sapela (Revan Baku)
CYPR:
Paweł Kapsa (Olympiakos Limassol)
Michał Kula (Onissilos Sotiras)
Arkadiusz Malarz (Ethnikos Achnas)
Maciej Zając (AO Ayia Napa)
HOLANDIA:
Filip Bednarek (Twente Enschede)
Filip Kurto (Roda Kerkrade)
Mateusz Prus (Roda Kerkrade)
Przemysław Tytoń (PSV Eindhoven)
NORWEGIA:
Piotr Leciejewski (Brann Bergen)
PORTUGALIA:
Paweł Kieszek (Vitoria Setubal)
SZKOCJA:
Radosław Cierzniak (Dundee United)
Łukasz Załuska (Celtic Glasgow)
WŁOCHY:
Wojciech Pawłowski (Udinese Calcio)
Szczęsny w Arsenalu, Kuszczak w Manchesterze United, a do tego jeszcze Artur Boruc np. w FC Barcelona. Wszyscy jako podstawowi bramkarze tych wielkich klubów. Balon oczekiwań polskich kibiców był dmuchany do granic możliwości. W końcu pękł...
Polscy bramkarze nadal są cenieni w Europie, ale szybko okazało się, że inne kraje nadrobiły dystans i produkują nawet lepszych "łapaczy".
Obecnie tylko Wojciech Szczęsny broni regularnie w znaczącym klubie Starego Kontynentu. Trzeba jednak przyznać, że Arsenal na najwyższej półce europejskiej już od kilku sezonów nie jest ustawiany. Do Relau, Barceony, Manchesteru City i Manchesteru United "Kanonierzy" trochę tracą.
Zmiennikiem Szczęsnego w Arsenalu jest Łukasz Fabiański. Były legionista utknął w klubie z Londynu, gdzie krąży między ławką rezerwowych, a gabinetami lekarzy. Gdy bywa zdrowy, to i tak nie dostaje szanse od Wengera. Czas spojrzeć prawdzie w oczy i porzucić plany podboju Europy.
W pewnym momencie taką decyzję podjął Tomasz Kuszczak. Wyrwał się z Manchesteru United i wylądował w 2. lidze. Związał się z Brighton&Hove Albion. Gra regularnie, broni dobrze, ale do piłki przez wielkie "P" raczej już nie wróci.
Podobnie jak Artur Boruc, który wylądował w Southampton. Po początkowych kłopotach w ekipie "Świętych" ostatnio zaczął bronić. Liczę, że wreszcie pożegnał wszelkie kłopoty i jeszcze będzie błyszczał w Premier League.
Niestety na ławce rezerwowych wylądował Przemysław Tytoń. Polski bohater Euro 2012 stracił miejsce w składzie PSV Eindhoven i dostał zgodę na odejście. Wątpliwe, by wylądował w silniejszym klubie. Raczej zanotuje drogę, którą przeszedł Paweł Kieszek. Były golkiper Polonii Warszawa był w FC Porto, a teraz znowu gra w słabszym klubie - Vitorii Setubal. Wracając do Holandii, to w byłym klubie Tytonia, Rodzie Kerkrade, nieźle spisuje się Filip Kurto. Jego zmiennikiem jest Mateusz Prus.
Od kilku sezonów w Norwegii gra Piotr Leciejewski. Mówiło się, że może nawet zagrać w tamtejszej reprezentacji, ale ostatecznie nic takiego się nie wydarzyło. 28-letni bramkarz Brann Bergen prezentuje się solidnie, ale pozostanie lokalną gwiazdą. Jak Dawid Pietrzkiewicz w Azerbejdżanie lub Radosław Cierzniak w Dundee United. "Mandarynki" miło wspomina zapewne Łukasz Załuska, który po transferze do Celtiku Glasgow wysiedział sobie miejsce na ławce rezerwowych. Taką samą pozycję od kilku miesięcy przyjmuje Wojciech Pawłowski. Utalentowany bramkarz jest trzecim golkiperem Udinese Calcio. Czy w którymś momencie podbije Serie A? Czymś więcej niż umiejętnościami lingwistycznymi...
Niektórzy Polscy bramkarze w Europie:
ANGLIA:
Bartosz Białkowski (Notts County)
Artur Boruc (Southampton FC)
Artur Krysiak (Exeter City)
Tomasz Kuszczak (Brighton&Hove Albion)
Grzegorz Sandomierski (Blackburn Rovers)
AZERBEJDŻAN:
Dawid Pietrzkiewicz (Simurq Zaqatala)
Łukasz Sapela (Revan Baku)
CYPR:
Paweł Kapsa (Olympiakos Limassol)
Michał Kula (Onissilos Sotiras)
Arkadiusz Malarz (Ethnikos Achnas)
Maciej Zając (AO Ayia Napa)
HOLANDIA:
Filip Bednarek (Twente Enschede)
Filip Kurto (Roda Kerkrade)
Mateusz Prus (Roda Kerkrade)
Przemysław Tytoń (PSV Eindhoven)
NORWEGIA:
Piotr Leciejewski (Brann Bergen)
PORTUGALIA:
Paweł Kieszek (Vitoria Setubal)
SZKOCJA:
Radosław Cierzniak (Dundee United)
Łukasz Załuska (Celtic Glasgow)
WŁOCHY:
Wojciech Pawłowski (Udinese Calcio)
wtorek, 15 stycznia 2013
Jedni wolą salami, inni boczek z włosami...
Polski piłkarz nie jest towarem, który na europejskich półkach stoi najwyżej podczas okienek transferowych. Dzięki Pawłowi Wszołkowi może być jeszcze gorzej...
Działacze Hannover 96 byli zdeterminowani, by pozyskać Wszołka. Gdy po raz pierwszy wywinął numer i nie przyleciał na testy medyczne, zrozumieli. Przysłali nawet do Polski swojego człowieka, który miał rozwiać wątpliwości piłkarza w sprawie transferu. Misja się powiodła. Wszołek ustalił warunki umowy, obiecał przylecieć na testy i wydawało się, że jest "pozamiatane".
We wtorek wybuchła jednak bomba. Wszołek zamiast Niemiec woli Cetniewo i zgrupowanie Polonii Warszawa. Jego prawo. Jedni lubią salami, a drudzy boczek z włosami...
Problem w tym, że takim zachowaniem Wszołek robi złą reklamę nie tylko sobie, ale i wszystkim innym polskim piłkarzom.
Ktoś powie, że przecież z Milikiem, Lewandowski i kilkoma innymi nie było problemu, więc przypadek Wszołka nie spowoduje strat. A jednak. Zawsze bardziej pamięta się przykłady złe niż dobre. Tak też będzie z tą akcją. Najpierw świat dostał komunikat, że mamy stadion, gdzie nie da się zamknąć dachu, gdy pada deszcz, a teraz, że mamy piłkarzy, dla których dane słowo jest warte mniej niż splunięcie.
Był moment, gdy wydawało się, że Wszołek to kumaty gość. Ułożony, inteligentny i wiedzący, co chce osiągnąć. Teraz, gdy ma szansę wyrwać się, a nawet jest wręcz wypychany z Konwiktorskiej, nie chce tego zrobić. I to w sytuacji, gdy już nie może niczego zwalić na pośpiech, na to, że nie zapoznał się z warunkami kontraktu czy na czarnego kota, który przebiegł mu drogę. W sobotę wszystko widział, wszystko ustalił i dał słowo. Na kilka godzin przed lotem mu się odwidziało.
Wściekli będą w Hannover 96, wściekły będzie Ireneusz Król, który liczył na pieniądze z transferu, wściekli będą partnerzy z Polonii, bo może nie dostaną zaległej kasy. Zadowolony będzie tylko Wszołek. Do czasu aż zacznie sobie pluć w brodę. Oczywiście, gdy ta broda chłopaczkowi, bo Wszołek jak mężczyzna się nie zachowuje, zacznie rosnąć...
PS. Oczywiście Wszołek może teraz wmawiać wszystkim, że nic nie obiecywał i nie dawał słowa, a wszyscy w Hannover 96 mają taką nową zabawę - "Czekamy na Wszołka. Może dziś przyleci". Ale głupi Ci Niemcy, parafrazując słowa Obelixa o Rzymianach...
Działacze Hannover 96 byli zdeterminowani, by pozyskać Wszołka. Gdy po raz pierwszy wywinął numer i nie przyleciał na testy medyczne, zrozumieli. Przysłali nawet do Polski swojego człowieka, który miał rozwiać wątpliwości piłkarza w sprawie transferu. Misja się powiodła. Wszołek ustalił warunki umowy, obiecał przylecieć na testy i wydawało się, że jest "pozamiatane".
We wtorek wybuchła jednak bomba. Wszołek zamiast Niemiec woli Cetniewo i zgrupowanie Polonii Warszawa. Jego prawo. Jedni lubią salami, a drudzy boczek z włosami...
Problem w tym, że takim zachowaniem Wszołek robi złą reklamę nie tylko sobie, ale i wszystkim innym polskim piłkarzom.
Ktoś powie, że przecież z Milikiem, Lewandowski i kilkoma innymi nie było problemu, więc przypadek Wszołka nie spowoduje strat. A jednak. Zawsze bardziej pamięta się przykłady złe niż dobre. Tak też będzie z tą akcją. Najpierw świat dostał komunikat, że mamy stadion, gdzie nie da się zamknąć dachu, gdy pada deszcz, a teraz, że mamy piłkarzy, dla których dane słowo jest warte mniej niż splunięcie.
Był moment, gdy wydawało się, że Wszołek to kumaty gość. Ułożony, inteligentny i wiedzący, co chce osiągnąć. Teraz, gdy ma szansę wyrwać się, a nawet jest wręcz wypychany z Konwiktorskiej, nie chce tego zrobić. I to w sytuacji, gdy już nie może niczego zwalić na pośpiech, na to, że nie zapoznał się z warunkami kontraktu czy na czarnego kota, który przebiegł mu drogę. W sobotę wszystko widział, wszystko ustalił i dał słowo. Na kilka godzin przed lotem mu się odwidziało.
Wściekli będą w Hannover 96, wściekły będzie Ireneusz Król, który liczył na pieniądze z transferu, wściekli będą partnerzy z Polonii, bo może nie dostaną zaległej kasy. Zadowolony będzie tylko Wszołek. Do czasu aż zacznie sobie pluć w brodę. Oczywiście, gdy ta broda chłopaczkowi, bo Wszołek jak mężczyzna się nie zachowuje, zacznie rosnąć...
PS. Oczywiście Wszołek może teraz wmawiać wszystkim, że nic nie obiecywał i nie dawał słowa, a wszyscy w Hannover 96 mają taką nową zabawę - "Czekamy na Wszołka. Może dziś przyleci". Ale głupi Ci Niemcy, parafrazując słowa Obelixa o Rzymianach...
Subskrybuj:
Posty (Atom)