piątek, 7 grudnia 2012

Lepszy niż Boenisch. Gdyby tylko chciał grać dla Polski

Jakub Wawrzyniak to obecnie jedyny lewy obrońca, o którym Waldemar Fornalik może myśleć, gdy zastanawia się, jak zestawić pierwszą jedenastkę reprezentacji Polski. Niewykluczone, że poważny rywal dla "Wawrzyna" gra w Niemczech.

Franciszek Smuda wymyślił dla reprezentacji Polski Sebastiana Boenischa. Teoretycznie strzał nie był zły. Mocny, ofensywnie grający, defensor silnego Werderu Brema - brzmiałoby dobrze, gdyby nie poważne problemy piłkarza z kontuzjami. Boenisch zbawcą biało-czerwonych nie został i trudno przypuszczać, że jeszcze nim będzie, chociaż niedawno trafił do Bayeru Leverkusen. U "Aptekarzy" pojawił się jednak awaryjnie i raczej wątpliwe, żeby zrobił wielką karierę.

Jest tymczasem w Bundeslidze piłkarz, który znajduje się obecnie na drugi biegunie. Mowa o Matthiasie Ostrzolku. 22-letni zawodnik FC Augsburg błyszczy w niemieckiej ekstraklasie. Wyrasta na czołowego lewego obrońcę ligi. Co to ma do reprezentacji Polski? Sporo. Urodzony w Bochum gracz ma bowiem polskie korzenie, a nawet grał w juniorskiej reprezentacji biało-czerwonych.





Epizod miał miejsce w 2007 roku w kadrze U-17. Później Ostrzolek już dla Polski nie zagrał, a wystąpił w kadrze U-21 Niemiec. I nie ukrywał, że marzy o pierwszej kadrze naszych zachodnich sąsiadów. - Nie czuję się Polakiem - mówił nawet na łamach niemieckiej prasy.

Trudno dziwić się młodemu chłopakowi, że chciałby trafić do zdecydowanie silniejszej reprezentacji. O tym samym swego czasu marzył jednak Boenisch, a jak się skończyło, wszyscy wiemy. Dlatego można byłoby spróbować zawalczyć o Ostrzolka. W dzisiejszych czasach jest niestety tak, że pewnie po otrzymaniu powołania Ostrzolek poczułby dziwną więź z ziemią pochodzenia matki. Tak się dzieje i już. Nikt tego nie zatrzyma, a Polacy za kilka lat mogą żałować, że nie próbowali chociaż namówić zawodnika Augsburga do gry z orzełkiem na piersi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz