wtorek, 19 lutego 2013

"Lewy" wolał jabłuszka niż "prestiżową" nagrodę

Robert Lewandowski został Piłkarzem Roku w plebiscycie "Piłki Nożnej". Na gali się nie pojawił. Kilka dni później pojawił się jednak w Polsce...

Lewandowski w sobotę nie pofatygował się na galę, by odebrać nagrodę przyznaną przez "Piłkę Nożną". A mógł to zrobić, bowiem za czerwoną kartkę został zawieszony na trzy spotkania i w sobotę nie musiał grać w lidze.

Ok. Mamy do czynienia z profesjonalnym klubem i "Lewy" pewnie miał obowiązek pojawienia się na trybunach podczas meczu z Eintrachtem. Problem jednak w tym, że działacze BVB to nie są debile i pewnie puściliby Lewandowskiego na gale. Gdyby ten tylko poprosił. Marketingowo lepiej byłoby dla Borussii, żeby napastnik odebrał nagrodę, a zdjęcia z tego momentu pojawiły się w mediach.

Tymczasem "Lewy" wybrał inną imprezę. Zamiast w sobotę na imprezie w środowisku piłkarskim, w poniedziałek zjawił się na gali "Srebrnych Jabłek". Wielu pewnie spyta, co to za bal i czym coś wspólnego np. z Królewną Śnieżką lub wężem, kumplem Ewy i wrogiem Adama. Spieszę z odpowiedzią, że nie. Chodzi o związki partnerskie i ich genezę - czyli o miłość. Tym razem nominowani byli m.in. Robert Lewandowski i jego partnerka Anna Stachurska. Nie wygrali. Historia "lewej miłości" przegrała z dziejami Passentów (Daniela i Marty), Beaty Kozidrak i Andrzeja Pietrasa oraz Moniki Kuszyńskiej i Kuby Raczyńskiego.

Wybór Lewandowskiego świadczy jednak przede wszystkim o... prestiżu imprezy "Piłki Nożnej". Przecież nagrody nie odebrał też Danijel Ljuboja, nie pojawił się Maciej Kowalczyk. Cóż, ale jeśli "na chama" daje się nagrodę Maciejowi Jankowskiemu (Odkrycie Roku 2010), bo jest ze "stajni" właściciela gazety, to potem nie ma co się dziwić, że laur od "Piłki Nożnej" jest traktowany gorzej niż tytuł króla balu na koniec gimnazjum...

1 komentarz:

  1. Druga strona medalu zwykle jest ... brudna. Kiedyś te plebiscyty miały jakieś znaczenie. Dzisiaj już to nikogo praktycznie nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń