Gdybym był piłkarzem Lecha Poznań, to w piątkowy wieczór po porażce z Polonią Warszawa poszedłbym do burdelu i poprosił o towarzyszkę z Bułgarii.
Lechowi kompletnie nie idzie na Bułgarskiej. Cztery porażki z rzędu. Bilans bramek? 1:9. Proponuje przełamanie w agencji towarzyskiej z panią ze Złotych Piasków. Może na tej płaszczyźnie coś by weszło. Przy Bułgarskiej nie wchodzi prawie nic.
Wizyta u bułgarskiej "znachorki" pozwoliłoby też mi, jako piłkarzowi Lecha, upewnić się, czy mam jaja. Przy takim trenerze jak Mariusz Rumak każdego dnia przy kąpieli zaglądałbym pod brzuch, czy nie zaraziłem się zanikiem męskich atrybutów...
- Bramki na Bułgarskiej są chyba zaczarowane. Musimy je jak najszybciej odczarować - wypalił po meczu Rumak. Czarodziej, Harry Potter kurde... Dziwne, że nic nie zmienił w ciągu 84 minut spotkania z Polonią. No tak, tutaj nie czary są potrzebne, a umiejętności trenerskie i brak klapek na oczach. Wiecie ile razy Lech zdołał w tym sezonie odrobić straty? W pięciu próbach udało się 0 razy! To świadczy o słabości zespołu czy o braku pomysłu trenera na grę? Jak się uda strzelić, to OK, żre. Ale jak "Kolejorz" straci, to "Houston mamy problem". I nie ma co się oszukiwać. To się nie zmieni. Poznańska lokomotywa ma niezłą moc, tylko maszynista powinien raczej przesiąść się na drezynę.
A co ma powiedzieć Lechia. Stadion w Gdańsku już nazywany jest "przeklęty". Tego nie da się racjonalnie wytłumaczyć, więc najlepiej robić to za pomocą czarów
OdpowiedzUsuń